Fotografia Adama Pietrasiewicza
Adam Pietrasiewicz
Widziane z pozycji siedzącej
czyli
co mam do powiedzenia na tematy bieżące i ponadczasowe.

E-book - historical fiction

Przejście do strony na której można kupić ebook Powroty

Co by było, gdyby Polska nie powiedziała NIE Hitlerowi?

Potrzeba wizji

30 maja 2020

Tory kolejowe prowadzące do horyzontu. W oddali piramidy

Ludzie potrzebują wizji. Projektu. Pomysłu na przyszłość, czegoś, co mogłoby im dać poczucie sensu życia. Sensu dalszego działania. Czegoś, co jest ważniejsze od jedynie jednostkowego trwania. Są gotowi dla czegoś takiego na bardzo wiele, na o wiele więcej niż to, co są gotowi zrobić dla swojej wygody.

Jesteśmy istotami stadnymi, co oznacza, że tylko w kupie czujemy się dobrze. Czujemy się najlepiej gdy jest ktoś, kto nam mówi, co powinniśmy zrobić w każdym momencie, a najlepiej, gdy jest to jednocześnie ktoś, na kogo możemy przerzucić wszelkie ciężary, które utrudniają nam życie. Kto się nami zaopiekuje i weźmie za nas odpowiedzialność.

Ale po to, żebyśmy chętnie poddali się woli tego kogoś, musi on nam zaproponować projekt. Wizję. Pomysł na przyszłość. Wtedy jesteśmy zadowoleni, bo choć dziś świat jest skupiony wokół zaspokajania jednostkowych dążeń, czyli na pierwszy rzut oka liczy się przede wszystkim "tu i teraz", to tak naprawdę marzymy o tym, by móc naszym dzieciom powiedzieć, że choć otaczający świat jest dziś ciekawy, to ten, w którym oni będą żyli będzie jeszcze piękniejszy. I marzymy o tym, żeby właśnie taki świat budować.

Władcy świata wiedzieli o tym już od dawna. Dlatego powstawały wielkie dzieła jak piramidy, czy wielkie podboje takie jak Aleksandra czy Czyngis-chana. Twórcy Stanów Zjednoczonych dali ludziom wizję budowy państwa wolności o nieskończonych perspektywach rozwoju. Twórcy II RP dali wizję Polski sklejonejz niepasujących do siebie kawałków, ale Polski! Było to wielkie wyzwanie, którego podjęli się wszyscy. Mussolini przedstawił wizję silnych Włoch wspólnie budujących nowoczesne państwo, na dodatek kolonialne, w wydaniu faszystowskim i jemu się też udało pociągnąć za sobą praktycznie wszystkich. Hitler dał Niemcom wizję budowy wielkiego mocarstwa. Po wojnie komuniści dali Polakom wizję odbudowy państwa i nawet oni potrafili pociągnąć za sobą masy, przynajmniej do realizacji tego zadania. De Gaulle stworzył Francuzom wizję samodzielnego państwa dobrobytu, mocarstwa gospodarczego i energetycznego. Mitterand próbował jeszcze połączyć Francuzów przy swoim projekcie tunelu pod Kanałem La Manche ...

No i jeszcze po 1945, a konkretnie od połowy lat 50 Stany Zjednoczone jako światowy hegemon, dały wszystkim na świecie wizję wolności. Pozwoliło to skupić poparcie mas wokół wojny w Korei i już o wiele mniejsze dla wojny w Wietnamie. Pozwoliło też doprowadzić do upadku ZSRR.

I się skończyło. Upadek imperium zła rozpoczął etap polityki bez wizji, bez programu, który mógłby pociągnąć za sobą masy. Etap konsumpcji, skupienia się na sobie, zaspokajania swoich potrzeb, spełniania swoich marzeń. I niemyślenia o przyszłości. Przede wszystkim niemyślenia o przyszłości! Projekt Unii Europejskiej przedstawiony w Traktacie z Maastricht nigdy nie miał na celu pociągnięcia za sobą wielkich mas, choć jeszcze i dziś próbuje się przedstawiać UE jako takie wspólne dzieło. Tylko nikt w to nigdy nie wierzył.

W połowie lat 60 mój dziadek powiedział mi, że mam bardzo dużo szczęścia, bo będę żył w czasach, w których będzie mi coraz lepiej. Że moja przyszłość z całą pewnością będzie lepsza od jego teraźniejszości. Że czeka mnie mnie mnóstwo wspaniałych przeżyć, których on mi zazdrości. Miał rację. Moja sytuacja od lat sześćdziesiątych się poprawiała, żyło mi się coraz lepiej i tak jest do dziś. Miałem mnóstwo wspaniałych przeżyć i moje życie rzeczywiście jest godne zazdrości dla kogoś, kto urodził się na początku XX wieku!

Problem jest jednak w tym, że dziś ja mam wnuki. Chciałbym z nimi siąść i im powiedzieć, że mają mnóstwo szczęścia, bo ich przyszłość będzie o wiele wspanialsza od mojej, że czeka ich mnóstwo wspaniałych przeżyć, że bardzo im ich przyszłości zazdroszczę.

Nie zazdroszczę.

Wręcz odwrotnie! Jestem przekonany, że moje pokolenie jest unikatowe! Że jestem przedstawicielem najszczęśliwszego pokolenia w historii ludzkości. Mam bardzo niepokojące przekonanie, że moje wnuki będą zmuszone do trudnej walki o przetrwanie, że będą musiały podejmować bardzo trudne decyzje, że na co dzień będą stawać wobec alternatyw, w których żaden wybór nie będzie dobry.

Wielkim problemem jest to, że nikt nas, a przede wszystkim ich, moich wnuków, do tego nie przygotowuje. Ludzie, którzy rządzą, czy to na poziomie państwa, czy kontynentu, czy świata, nie proponują żadnej spójnej wizji przygotowań do trudnych czasów, które nadchodzą. Nikt nie ma żadnego jednoznacznego projektu dla ludzkości, dla Europy, dla Polski. Projektu, który pociągnąłby masy, wokół którego mogłoby się skupić państwowe, kontynentalne, czy lokalne stado ludzi. Bo ludzie są stadni, a stado potrzebuje celu. Stado ludzi, czyli społeczność, po to by zachować swój status ludzi, potrzebuje celu większego niż tylko zaspokojenie głodu.

Człowiek potrzebuje dążyć do celu, który go przerasta, który jest od niego ważniejszy i on ma tego świadomość. Taki cel dawała kiedyś religia. Taki cel powinni dawać politycy, ale uwikławszy się w powiązania gospodarczo ekonomiczne przestali zajmować się dziś polityką, przenosząc swoje zainteresowania w stronę sterowania gospodarką.

Dziś nikt nie buduje projektu połączenia trzech kawałków Polski spod trzech różnych zaborów w jedno państwo. Nikt nie buduje wielkiej armii w celu podboju Europy. Nikt nie snuje wielkich planów kolonialnych. Wiekszość polityków próbuje wymyslić jakiś sposób, żeby nie dopuścić do zwiekszenia się bezrobocia. To nie jest projekt, który może realnie pociągnąć za sobą społeczeństwo.

Polsce zbliżają się wybory. Żaden z kandydatów nie prezentuje żadnego projektu dla Polski. A ludziom potrzeba wizji i wielokrotnie dali tego dowód. Wiadomo, że nie może to być wizja czysto liberalna (w klasycznym tego słowa znaczeniu), bo to Polacy pokazali już wielokrotnie odrzucając pomysły Korwina Mikke, które były faktycznie jedyną długoterminową wizja całkowitej przebudowy państwa - całkowicie abstrahując od tego czy słuszną i realną, czy nie.

Mamy sytuację taką, jak pasażerowie, którzy głosują, by wybrać kierownika pociągu. Ekipa konduktorska już jest, pociąg jedzie po torach, ale ani pasażerowie, ani ekipa konduktorska, ani kierownik pociągu nie mają żadnego wpływu na to dokąd ten pociąg jedzie. Nikt tak naprawdę nie wie dokąd jedzie ten pociąg i mało kto się nad tym zastanawia. Ekipa konduktorska z kierownikiem pociągu opowiadają o tym, że pomalują ściany w przedziałach i zaczepią jeszcze ładniejsze obrazki na ścianach, a niektóre wagony z przedziałami zamienią na wagony ze wspólną przestrzenią dla wszystkich, ale na tym się to kończy. Inni politycy oferują wymianę szyb na takie kolorowe, żeby świat zza nich widziany był pieknięjszy.

A pasażerowie pociągu, choć nawet o tym często nie wiedzą, chcieliby móc zobaczyć inne krajobrazy za oknem. Tylko że do tego potrzebny jest zwrotnicowy, który skieruje pociąg na inne tory albo zatrzyma skład aby wszyscy mogli zrobić sobie przechadzkę po okolicy!

Ludziom potrzeba wizji, jakiegoś pomysłu na przyszłość, wiary w to, że chociaż ich dzieci lub wnuki będą miały lepiej. Że w ogóle może być lepiej.

Następny tekst


Jeśli uważasz, że to co przeczytałeś było ciekawe albo wartościowe, kliknij na zieloną łapkę. Albo na tę drugą, jeśli nie. Takie kliknięcie zawsze jest przyjemne, bo oznacza, że to co piszę nie pozostawiło Cię obojętnym. Możesz również udostepnić ten tekst w serwisach społecznościowych, dzięki czemu inni też go zobaczą. możesz też zasubskrybować kanał RSS który będzie cię powiadamiał o nowych wpisach: uruchom subskrypcje kanału RSS

kliknij, jeśli tekst ci się spodobałkliknij, jeśli tekst ci się nie spodobał
Skomentuj

Pewne sprawy muszą być jasne - to jest MÓJ blog, więc to ja decyduję o tym, co się na tych stronach pojawi, a co nie. Tak więc gdyby ktoś chciał wypisywać tutaj rzeczy, których nie chcę tu widzieć (myślę głównie o jakichś wulgaryzmach, spamie itp), to je po prostu usunę. Takie jest moje zbójeckie prawo. (Merytorycznych, ale krytycznych wobec mojego tekstu uwag nie usuwam.)...aha, i jeszcze jedno - w komentarzach nie wolno umieszczać linków.





Stokrotek

04-06-2023 21:19:00 z numeru IP: 37.7.182.157

Abstrahując od głównego tematu zastanawiam się nad tym, co powiedział Panu dziadek. Mój odwrotnie - nie widział dobrej przyszłości. Trudno zresztą było ją zobaczyć w latach 60./70. Ówczesny stan można podsumować starym powiedzeniem: "co się polepszy, to się popieprzy", raz było coś w sklepach, a raz nie, komunizm psuł nam życie i humor, i doprawdy tylko megaoptymista mógł przewidywać to, co miało się stać w końcu dekady lat 80. W powietrzu wisiała wojna, militarystyczna retoryka komunistów i ich propaganda stale straszyły atomowym konfliktem. Owszem, jako dzieciak nie zawsze przejmowałem się tym, nie do końca rozumiejąc różne mechanizmy życia, ale dorośli wokół mnie nie byli aż takimi optymistami, żebym nie wyłapał ich nastrojów. Zaskoczyło mnie więc to, co Pan napisał. Bo ja np. nie umiem powiedzieć, czy od czasów dzieciństwa żyło mi się coraz "lepiej". To raczej było falowanie od "lepiej" przez "dobrze" do "gorzej" i z powrotem. Średnio nie odczuwałem ani "lepszości", ani "gorszości" życia. Dlatego mam wrażenie, że Pan przecenia postęp, jaki dokonał się od tej pory i nie docenia tego, co się może wydarzyć, zakładając na podstawie teraźniejszości jak najgorsze następstwa. Tymczasem historia komunizmu uczy nas, że każde kraty kiedyś pękają, a zwroty akcji bywają zaskakujące. Myślę więc, że powinien Pan powiedzieć swoim wnukom to samo, co Panu powiedział dziadek, nawet jeśli miałoby się okazać, że tym razem Pan się pomyli :)

Autor

05-06-2023 00:00:08 z numeru IP: 89.64.60.58

Pomyślałem, że być może wychowywaliśmy się w innych warunkach. Ja miałem szczęście żyć w naprawdę dobrych warunkach pod każdym względem i być może to to wpłynęło na moją ocenę. Dziękuję za ciekawą uwagę.